Koszary które zostały utworzone przez Niemców w czasie okresu zbrojeń przed II Wojną Światową. Kiedy to szkoła kawalerii przeniosła
się z tutaj z Hanoweru. Od 1937 do 1946 stacjonowała tutaj nazistowska sekcja kawalerii i czołgów zwiadowczych i innych oddziałów zmechanizowanych. Od 1945 do 1991 r. Radziecka 10 Dywizja Pancerna Gwardii Uralsko-Lwowskiej, pułk przeciwlotniczy oraz dwa pułki szkolenia czołgów i strzelców uczyniły tą bazę jedną z większych tego typu w Niemczech.
Przejęte po 1945 roku przez sowietów dawne koszary radzieckie były nie tylko wielkości małego miasteczka, ale były również wyposażone w niejedno. Posiadały dom towarowy, sklep owocowo-warzywny, wschodnioniemiecki sklep delikatesowy z produktami zachodnimi, kasyno oficerskie, przedszkole i szkołę, dwa kina, cztery boiska sportowe i łaźnię. Rosjanie stacjonowali tutaj do 1991 r. Teren zajmował powierzchnię około 120 hektarów. Sowieci mieli 6000 żołnierzy, 1500 członków rodzin i pracowników cywilnych stacjonujących w tym miejscu. Od 1983 roku zostały one przekształcone w koszary szkoleniowe, w których szkolono żołnierzy wszystkich jednostek armii radzieckiej w NRD .
Po opuszczeniu przez ponad 29 lat koszary były stopniowo dewastowane przez lokalnych złomiarzy i okoliczną młodzież, szukającą wrażeń. Dochodziło do wielu aktów wandalizmu. Władze landu miały nie lada problem z tym miejscem. Przede wszystkim trzeba było oczyścić je z chemikaliów i amunicji, które poprzednicy po sobie zostawili. Dopiero w 2018 postanowiono zrewitalizować to miejsce przekazując je miastu. Powstaną tutaj biura i domy mieszkalne dla 10.000 ludzi. Prace już postępują.
Trochę od siebie.
Miejsce to już od dawna było na mojej mapie eksploracyjnej. Przyznam, że długo zabierałem się do tego. Decyzję przyspieszyłem po tym jak dowiedziałem się, że dawne koszary są stopniowe remontowane i w przyszłości ma na ich miejscu powstanie nowoczesna dzielnica miejska – z kilkunastoma przedszkolami, szkołami, barami, restauracjami – dzielnicą mieszkalną i wszystkim co potrzebne jest do funkcjonowania. Można by napisać, że przywracana jest dawna świetność tego miejsca tylko bez (charakteru militarnego) Z jednej strony to cieszy, że miejsce nie popadnie w doszczętną ruinę, a z drugiej szkoda, że wszystko zniknie z okresu pobytu wojsk radzieckich i niedługim czasie trzeba będzie je całkowicie wykreślić z mapy.
Koszary są ochraniane, jednak w rzeczywistości było o wiele łatwiej dostać się do nich niż myślałem, patrząc na to z zewnątrz. Brak kamer, alarmu i fotopułapek – to jest plus. Jednak niech to nikogo nie zmyli. Stróż co jakiś czas samochodem patroluje ulice. Dwa razy o tym się przekonałem. Do koszar najlepiej wybrać się w okresie wiosenno – letnim. Są wtedy pokryte bujną roślinnością, która maskuje i pozwala się ukryć. Niestety jest się skazanym na chodzenie w tym gąszczu i omijanie głównych ulic, by nie zostać przypadkiem zauważonym. Sam zastanawiałem się co buło gorsze. Czy obecność stróża, czy komary, pokrzywy, kolce jeżyn i niesamowity upał. Myślę jednak że to drugie. W połączeniu tych wszystkich rzeczy człowiek po takim całym dni chodzenia ma naprawdę dość.
Stare koszary zostały opuszczone przez Rosjan w 1991 roku i zostały otoczone wysokim, nieprzyjaznym murem, który nie zachęca do wchodzenia. Otworzyłem większość drzwi, zaglądałem w każdą ciemną wnękę. Mój wzrok przykuwał wszystko co zobaczył: Byłem po prostu tym wszystkim oczarowany.
Pierwszy budynek musiał być teatrem, wciąż miał znaki na ścianie a w wewnątrz miał małą aulę. Pewnie za czasów świetności był imponujący. Później po nim były kolejne dwa budynki – ale jak się okazało puste. Przecinając główną ulicę wszedłem prawdopodobnie do dawnej szkoły. Również była pusta. To jednak nie było moim celem. Nadal nie znalazłem tego, czego szukałem. Moje gorączkowe przeszukiwanie google maps przyniosło w końcu zamierzony skutek . Absolutnie niewiarygodne. Orzeł. Władczy pośrodku wielkiego krzyża, ściskający w szponach swastykę, otoczony czterema następnymi, po jednym w każdym rogu. Zostały zamalowane czerwoną farbą, rzekomo przez Rosjan, którzy zniszczyli wszystkie nazistowskie obrazy. Oprócz najbardziej nazistowskiego wizerunku ich wszystkich to jest – orzeł. Ponoć to autentyk . Jeśli tak jest – przetrwał okupację Armii Czerwonej, to najprawdopodobniej nie przetrwa inwazji na nieruchomość, jeżeli planiści z pobliskiego miasta nie uchronią go od zniszczenia. Chwilę musiałem pobyć w środku tego budynku. Stróż po patrolu zaparkował obok niego auto. Niedaleko miał stróżówkę i trzeba było zachowywać się cicho.
Kolejnym etapem było zapuszczenie się w głąb koszar. Tam doszedłem do dużej hali, która była podzielona na dwie części. Duży teatr i salę sportową. Następnie przemieściłem się obok dawnej kuchni koszarowej, która okazała się być zamkniętą. Dużym wrażeniem dla mnie było odnalezienie pięknego malowidła ściennego przedstawiającego dwóch radzieckich czołgistów studiujących mapę sztabową. Za nimi w tle były nacierające czołgi T72. Przedostatni budynek w piwnicy miał 2 łodzie polowe, a ostatni jedno pomieszczenie z różnymi poradzieckimi tablicami i zdjęciami. Zrobiło to na mnie duże wrażenie. W większości budynków niestety były same gołe ściany. Jednak na tle swoich odpowiedników w Polsce i tak nie wyglądało to źle.
Upał był niemiłosierny, a poparzonych i okaleczonych nóg od pokrzyw i ciernistych krzewów już nawet nie czułem. Droga powrotna okazała się trudniejsza niż początkowo, bowiem jak się okazało że – przemieszczała się po koszarach legalna wycieczka, która mimo tego że nie wchodziła do budynków, to przechadzała się głównymi ulicami przez co nie mogłem wrócić do początkowego miejsca. Swoje musiałem odczekać. Na szczęście znalazła się w końcu luka i mogłem swobodnie opuścić koszary udając się w stronę mojego samochodu.
Na koniec ostatnie zdjęcie dużej wartowni i postanowienie powrotu do tego miejsca w niedalekiej przyszłości. Odwiedziłem może 70% obszaru. Mimo tego, że sfotografowałem najciekawsze miejsca tych koszar to czuję lekki niedosyt. Z uwagi na ograniczony czas nie mogłem wszystkiego zrobić i mam nadzieję, że na nowy rok powrócę i dokończę, to co rozpocząłem.
Marek Pawlicki
GALERIA ZDJĘĆ